W 1940 roku Niemcy dokonali pierwszych rozstrzeliwań więźniów z lubelskiego zamku. Najwięcej osób zginęło jednak między 29 czerwca a 15 sierpnia 1940 roku. Jednym z miejsc egzekucji był wąwóz Rury. We wtorek to właśnie tam uczczono pamięć tych, którzy stracili życie przeszło 80 lat temu.
W niewielkiej wiosce Rury Jezuickie, położonej kilka kilometrów od Lublina, w 1940 roku doszło do pierwszych rozstrzeliwań więźniów z lubelskiego zamku. Zbrodni tej dokonali naziści, którzy pod osłoną nocy i przy światłach reflektorów samochodowych w ciągu kilku tygodni zamordowali około 500 0sób.
Dzisiaj to miejsce leży już w mieście. Po wojnie ekshumowano jedynie 6 ofiar, które rozpoznała rodzina. Reszta zamordowanych spoczywa w tym miejscu do tej pory.
W 84. rocznicę tych wydarzeń odprawiona została msza, a oficjele złożyli pod pomnikiem pamięci kwiaty.
— Zawsze w początkowym okresie wybierano miejsca odosobnione. To było trzy kilometry od Lublina — relacjonuje wydarzenia z przed ponad 80 lat zastępca Muzeum Narodowego w Lublinie Barbara Oratowska.
— Nie znamy wszystkich nazwisk, nie znamy także imion niektórych więźniów, bo to byli więźniowie zamku. Pochodzili z różnych warstw społecznych, z różnych miejscowości — dodaje Oratowska.
— Zachowało się kilka relacji okolicznych mieszkańców, którzy w ukryciu widzieli. Zostało ustalone, że więźniowie sami stawali nad brzegiem dołu i strzelano. Niektórzy mieli opaski czarne na oczach i związane ręce. Są też takie relacje ustne, że osoba, która przyszła na to miejsce jak Niemcy odjechali, to doły się jeszcze ruszały.